Zadzwoniła dziś do mnie Kasia Nowak abym napisał wspomnienia z pracy doradczej. Moje pióro jest toporne, brakuje mi polotu i fantazji, aby nadać kolorystyki moim wspomnieniom. Przede mną wspomnienia napisało już kilka osób, tym bardziej trudno pisać, o czymś ciekawym.
Dokładnie 35 lat temu byłem studentem piątego roku wydziału Rolniczego SGGW w Warszawie. Wojewódzki Rolniczy Zakład Doświadczalny [WRZD] w Bratoszewicach kolo Lodzi, bo tak wówczas się nazywał, obchodził swój skromny jubileusz piętnastolecia istnienia. Chyba, dobrze nie pamiętam, Pan dr Kazimierz Tabor, który nas uczył doradztwa rolniczego, przywiózł nas do Bratoszewic, by na miejscu zapoznać nas z funkcjonowaniem jednostki dowiadczalno-wdrożeniowo-upowszechnieniowej jakim był Bratoszewicki Ośródek. Takie placówki nowoczesnej, pozaszkolnej oświaty rolniczej funkcjonowały w każdym z siedemnastu ówczesnych województw. Miały stać się poligonem doświadczalnym w zakresie rolnictwa i bazą dydaktyczną dla gminnej służby rolnej oraz rolników.
Z tamtego wyjazdu, zachowałem w pamięci, okazały, nowy biurowiec, do dziś główna siedziba Ośrodka. Na przeciwko niego, równolegle, wzdłuż drogi stal stary barak, w którym odbywały się szkolenia służby rolnej i kursy dla rolników. Zapewniono nas wówczas, że niebawem stanie tu nowoczesny Ośrodek szkoleniowy z zapleczem hotelowym. Nie rzucano słów na wiatr. W nowoczesnym, jak na ówczesne czasy, ośrodku szkoleniowym przyszło mi pracować i mieszkać juz za cztery lata. Wtedy, gdy odwiedzałem Bratoszewice po raz pierwszy, i kiedy wyjeżdżałem stamtąd z rozdartymi myślami, jeżeli chodzi o przedstawioną nam wówczas praktyczną wizję doradztwa rolniczego, nie myślałem o pracy w takiej instytucji, szczególnie na miejscu w Zakładzie. Wielu moich kolegów z roku, po tej wizycie, marzyło o pracy w WRZD w województwie z którego pochodzili.
Jak wspomniałem wcześniej, los chciał, że po odbyciu wstępnego stażu pracy w Państwowym Ośrodku Maszynowym, trafiłem do Bratoszewic. Po rozmowie z ówczesnym dyrektorem naczelnym Panem Jerzym Czackim i jego zastępca ds. upowszechniania postępu Panem Bronisławem Wilkiem zostałem specjalistą ds. produkcji i konserwacji pasz w Dziale Produkcji Zwierzęcej. Działem kierował Janusz Prusinowski. Wówczas młody, a jednocześnie z dużym doświadczeniem praktycznym, znakomity fachowiec i organizator, wymagający a jednoczenie z ojcowskim podejściem do nas młodych. Wiele od niego się nauczyłem. Mówiąc o młodych, którzy pracując w tym czasie w Zakładzie " na miejscu", uczyli się od starszych raptem o jedno pokolenie studenckie, czyli pięć lat, stanowili chyba większość załogi. Długo by o nich mówić. Po doskonałej teoretycznej i praktycznej lekcji doradztwa rolniczego wielu z nich trafiło bezpośrednio do pracy terenowej z rolnikami i służbą rolną.
Obok Prusinowskiego kierownikami Działów pionu upowszechnieniowego byli: Kazimierz Szewczyk - Ekonomika - późniejszy dyrektor naczelny Ośrodka, Kazimierz Tomczak - Produkcji Roślinna, Popielska - Doświadczalnictwo Terenowe. Wilk Leokadia - Wydawnictwa , Krowiranda Wiejskie Gospodarstwo Domowe.
Nie wymieniem kierownictwa pionu produkcyjnego, choć należy zaznaczyć jego bardzo wielki udziale w praktycznym promowaniu postępu rolniczego. W gospodarstwie pracowali znakomici fachowcy. Wspomnę chociażby nieżyjącego już Kazimierza Tomczaka, czy aktualnego kierownika Działu Ekonomiki Henryka Szkupa.
Aby zakończyć wątek mojego rocznego pobytu w Bratoszewicach, który to pobyt zaliczam dziś do najbardziej pracowitych i pouczających w moim życiu, wspomnieć muszę o pracy w dziale Doświadczalnictwa terenowego. Dział realizował doświadczenia ścisłe we współpracy z IUNG Puławy. Większość z kilkudziesięciu tematów doświadczeń zlokalizowana była na terenie całego województwa łódzkiego. Tematyka, z reguły, dotyczyła zagadnień wymagających zbadania w określonych warunkach środowiskowych. Dział miał kilku swoich pracowników terenowych oraz współpracował z siecią gospodarstw. Była to bardzo odpowiedzialna a zarazem ciężka praca. Nie mogłaby być realizowana bez wielkiego zaangażowania i odpowiedzialności tak pracowników terenowych jak i gospodarstw współpracujących.
Należy bezstronnie stwierdzić, że wówczas Ośrodek tętnił życiem, i faktycznie stanowił pomost między nauką a praktyką rolniczą, a praca w Bratoszewicach była nobilitacją.
poniedziałek, 11 sierpnia 2008
Po żniwach
Nie było tak strasznie, jerżeli chodzi o wysiłek. Michał Antosik podstawił mi przyczepę wywrotkę. Ręsztę, około 4 ton musiałem rozładować ręcznie. Pomagał mi Marcin. Plony jęczmienia, zasianego na wiosennej orce nie były gorsze jak co roku. Jakie to lepiej się nie chwalić - niskie. Koszenie wraz z rozdrabnianiem słomy kosztowało mnie 900 złotych.
poniedziałek, 4 sierpnia 2008
Czas kosić
Jęczmień jary już dojrzal. Czs kosić. Zrobię to we wtorek piatego, chyba że dzis będzie padać. Umówiłem się z Michałem Antosikiem, że mi skosi. Jak zwykle nie mam czym transportować zboża. Moje przyczepy to złom. Czeka mnie lekki wysiłek. Będę tylko z Basią bo Marcin wyjechał do Strzelec Opolskich, gdzie jego firma Omega zakłada okablowanie sieci komputerowej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)